2. Słodkie początki.

Cóż mam powiedzieć? Mój, bystry jak tępa dzida, szwagier wprowadził mnie do obcego kolesia. Ba!, przetransportował wszystkie moje rzeczy i zaniósł do nowego pokoju. Właściciel mieszkania leżał na kanapie, wsuwał jakieś chrupki i oglądał mecz. Mamrotał coś, że to już nie przysługa i nawet się nie podniósł.
Dostałam całkiem ładne lokum, nie powiem.
Ściany były żółte, meble z miodowego drzewa, łóżko nakryte bordową narzutą... Zacnie.
Usiadłam na czarnym krześle przy biurku i patrzyłam jak Sergio tacha kartony.
Telefon zawibrował mi w kieszeni, więc szybko go wyjęłam.

Cristina Llorens: W razie problemów z Moratą - pisz! Nie daj się zwieść jego słodkim oczkom. To jełop jak każdy z Realu, chociaż to teraz Juventus. Wszyscy Królewscy są sympatyczni, ale trzeba trzymać ich krótko.

 
Moja siska jest słodziutka. Normalnie jak ulepek.
Zapewne Canales już wprowadził mojego nowego współlokatora w moją zawiłą historię rodzinną... Pieprzy o tym na prawo i lewo. A co ja poradzę na to, że mój tatko nie mógł trafić? Szukał i płodził dzieci póki sperma była dobra, nie? W każdym razie prawdopodobnie planował zakończyć na mnie, ale wyszła mu Crissie... Nie lubi jak tak do niej mówię. W ogóle mam wrażenie, że mnie nie lubi. Mieszkałyśmy razem przez mój pierwszy rok studiów tylko dlatego, że tatko płacił za mieszkanie. Pomógł Canalesowi 
(ale to tajemnica) przenieść się na Bernabeu. Dzięki jego protekcji Real stwierdził, że taki talent lepiej mieć u siebie. Niestety Sergito się przetransferował i nagle stwierdził, że nie kocha mojej siski. Był z jakąś holenderską fotografką czy graficzką. Dlatego Crissie mieszkała ze mną i naszą pomarszczoną, świeć Panie nad jej duszą, ciotką w Turynie. Jednak Canales zostawił Holenderkę i wrócił z podkulonym ogonem do Crissie. Potem oni wyjechali do Walencji, a ja zostałam z cioteczką, która niedługo wykitowała. Zamieszkałam z przygłupowatymi koleżaneczkami z roku. Na szczęście już się od nich uwolniłam, myślałam, że dostanę wolność i co? Trafiłam na "jełopa" z Realu, znaczy Juventusu.
Szczerze mówiąc to nie ogarniam bardzo tych piłkarzy. Poznałam kilku, gdy Sergio jeszcze grał dla Los Blancos, ale bardziej byłam zainteresowana studiami, nowym życiem niż piłkarzami.
Kibicuje PSG, ale to wpoił mi tato i mam tego nie mówić na terytorium wroga, czyli wszędzie poza Francją i Paryżem
Wychował mnie najlepiej jak potrafił. Mógł mnie oddać do szkoły z internatem, gdy tylko doszłam do wieku, gdy wkracza się na ścieżkę edukacji... Nigdy tego nie zrobił. Pozwolił mi chodzić do zwykłej podstawówki, codziennie mnie woził, starał się odrabiać ze mną lekcje, był na wszystkich debilnych przedstawieniach. Po pewnym czasie to ja stwierdziłam, że spróbuje w tej szkole z internatem. Wytrzymałam całe trzy lata, ale zatęskniłam za tatą. Przeprowadziliśmy się do Lille. Tato miał tam zaufanych przyjaciół i cały rok chodziłam do normalnej szkoły. Tylko nie byłam już smarkaczem, który cały czas potrzebował tatusia i widziałam, że nie jest mu zbyt dobrze. Podejrzewam, że miał kogoś w Paryżu, ale wybrał mieszkanie ze mną dla mojego dobra... Wróciłam do internatu. Następnie wybrałam studia w Turynie, chociaż planowałam Madryt, bo skoro doskonale poznałam ojczyznę ojca, czas na ojczyznę mamy. Zmieniłam jednak zdanie. Matki nigdy jej nie poznałam, umarła wskutek powikłań poporodowych.
Mój tatko zazwyczaj jest kochany i pozwala mi na wszystko. Ma jednak zdrowy rozsądek i uważa, że nie mogę mieszkać sama. Teraz miałam do wyboru dwie opcje: znajdę porządnego współlokatorka, albo zamieszkam z moim bratem w Paryżu. Z racji, że Henri jest ode mnie trzy lata starszy i wychowywała go mama, tatko tak nad nim nie skacze jak nade mną. Podobnie jak nad Cristiną. Różnica między nimi jest taka, że Henri kocha tatkę, szanuje go i zachowuje się normalnie. Crissie strzela głupie fochy i ma jakieś wąty. No, ale bardzo lubię jej chłopaka. Powiedziałam mu o moich mini tarapatach i pomógł mi. Czemu nie chciałam zamieszkać z bratem, a zdecydowałam się na obcego chłopaka? To proste. Uwielbiam Turyn, a Paryż bez taty jest nudny.
-To już wszystko - zakomunikował mi Canales. - Potrzebujesz czegoś jeszcze?
-Nie, dziękuję - cmoknęłam go w policzek. - Pozdrów Crissie.
-Dobra, nara. Cześć, Morata! - krzyknął i wyszedł.
-Joł, współlokatorze - usiadłam obok bruneta.
-Joł - puścił mi oczko i dalej opychał się suszonymi bananami.
-Masz jakieś denerwujące cechy, które doprowadzą mnie do szału? - wypaliłam.
-Jestem facetem? - zerknął na mnie.
-Mam okres co miesiąc i co miesiąc mogę cię zamordować? - uniosłam jedną brew.
-Mam dziewczynę od sześciu lat. I siostrę od urodzenia - uśmiechnął się.
-A ja brata - przybiliśmy "żółwika". Ktoś zapukał do drzwi, ale żadne z nas się nie ruszyło.
-Zasada jest prosta - powiedział poważnie. - Gdy ktoś się dobija to otwierasz... Albo nie - wyszczerzył zęby.
-Ally! To ja! - krzyknął jakiś damski głos, który spowodował, że Morata niemal teleportował się pod drzwi.
-Kochanie! - zawołał, gdy otworzył.
-Chyba kpisz? - prychnęła jakaś blondwłosa niewiasta wpychając mu w rozłożone ramiona ogromną walizkę. - Jestem zmęczona! - oznajmiła i ruszyła do salonu. Po chwili jednak przystanęła, odwróciła się na pięcie i zarzuciła mu ramiona na szyję. Morata objął ją w pasie i pocałował. - Przepraszam, miałam strasznie zły dzień w telewizji. I strasznie się za tobą stęskniłam i strasznie cię kocham! - mówiła, Uśmiech na ustach Moraty był coraz szerszy, a maślane oczy coraz większe. 

Puściła go i skierowała się do salonu. A tu? Psikus! Ja!
-Hej - uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy. - Jestem Lily - wyciągnęłam rękę.
-Unice Torres - uścisnęła ją i spojrzała na swojego faceta. - Kocie, masz ochotę mi coś wyjaśnić?
-Nie - pokręcił głową.
-Morata - wysyczała przez zęby. Przysięgam, że poszła jej para nosem! Zaraz będzie ziać ogniem jak smok!
-To przysługa dla Canalesa - postanowił jednak wyjaśnić.
-Jak wspominałeś o jakiejś przysłudze to myślałam, że chodzi o coś niewielkiego - wysiliła się na spokój.
-No, Lily nie jest za duża - przyjrzał mi się uważnie. Dziewczyna wzniosła oczy do nieba i westchnęła cicho. - Herbaty? - spytał i wystartował do kuchni.
-Długo będziesz tu mieszkać? - zwróciła się do mnie.
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Na razie tak. Rozumiem, że ty tu nie mieszkasz?
-Nie - pokręciła głową.
-Ooo... A ile jesteście razem?
-Sześć lat - mruknęła.
-Długo - skwitowałam i udałam się do kuchni. Usiadłam przy stole i wyszczerzyłam zęby do Moraty.
-Co? - postawił przede mną kubek w misie.
-Ładna - wskazałam głową na salon, gdzie została Unice.
-Bo moja, miss mojego serca - wypiął dumnie pierś.
-Miss Ibizy Mokrego Podkoszulka 2012 - szepnęłam i puściłam mu oczko.
-Serio?
-Morti, czemu nie zamykasz swoich wrót? - zawołał ktoś z przedpokoju. - Unice, przeprowadzasz się, że przyszłaś z walizką? Prędzej spodziewałbym się trzęsienia ziemi niż tego, że Morti zdecyduje się na samobójstwo! - zarechotał. Znam ten głos.
-Chodź tu, błaźnie! - krzyknął Ally i do kuchni wszedł... Carlos Tevez.
-Lily, co tam?! - cmoknął mnie w policzek. - Młody, rundka? - udawał, że gra na konsoli.
-Pewka!
-Lils, słyszałem, że będziesz mieszkać z tą niewydarzoną ofiarą - usiadł obok mnie.
-Kocham piłkarzy i wasze kanały plotkarskie - chwyciłam go za rękę.
-Canales szepnął Llorente - uśmiechnął się niewinnie.
-Wiem - zrobiłam tę samą minę.
-Tevez, to nie Afryka tu się drzwi zamyka! - warknęła Unice i trzasnęła drzwiami wejściowymi. Potem przyszła do nas i stanęła obok Moraty.
-Nie zamykałem, żebyś mogła szybciej wyjść - wyszczerzył się bezczelnie.
-Nie bądź taki hop-siup do przodu, bo ci z tyłu zabraknie - syknęła.
-Z tyłu jak z tyłu, grunt, żebym z przodu miał - zachichotał. - Zaraz będzie Pogba - zerknął na zegarek i w tym samym momencie ktoś zapukał.
-Czy to jakiś dom kultury?! - zdenerwowała się Unice, a Ally popędził otworzyć.
-Cześć - do kuchni wszedł uśmiechnięty Paul Pogba. Kolega z drużyny tych dwóch, a mój dosyć dobry kumpel. Przyjaźni się z moim najlepszym i najukochańszym przyjacielem, z którym się wychowałam a mianowicie Raphaelem Varanem. Jego rodzice są przyjaciółmi mojego tatka, więc znamy się doskonale. To ja uczyłam go hiszpańskiego i to on zapoznał mnie ze sporą częścią Realu i reprezentacji Francji.
-Jeszcze tego tu brakowało - burczała Unice. Nie wyglądała zbyt sympatycznie. Oczy miała podkrążone, szarą cerę.
-Możesz wyjść, otworzę ci, chcesz? - zaoferował się Tevez.
-Dziękuję za twoją uprzejmość - mordowała go wzrokiem.
-Co ty taka napięta jesteś od rana? - zdziwił się Pogba.
-Jak Morti nie rozpiął to ona napięta - wypalił Carlos.
-Ally - wyszeptała Unice. Jej chłopak objął ją ramieniem i cmoknął w policzek. Wtuliła się w jego szyję i widziałam jak miarowo oddycha.
-Witam, jest tu ktoś? - zjawiła się kolejna postać. Tym razem to ja zerwałam się z krzesła.
-Tatku! - rzuciłam się ojcu na szyję. - Fajnie, że jesteś! - cmoknęłam go w policzek.
-Cześć, Lils - puścił mnie. - Wpadłem sprawdzić jak ci się podoba. Mam zaraz spotkanie. - Dzień dobry, jestem Yves Verges, ojciec Lily - wyciągnął rękę do Moraty.
-Alvaro Morata, nowy współlokator - uścisnął mu dłoń i się uśmiechnął. - A to moja dziewczyna, Unice Torres - blondynka niechętnie odwróciła głowę i uśmiechnęła się delikatnie.
-Miło mi - tato ucałował jej dłoń i objął mnie ramieniem. - Widzę, że Paul jak zwykle na posterunku - puścił mu oczko.
-Tak jest - uśmiechnął się Pogba. - Varane kazał mi jej pilnować.
-Pokaż mi pokój, Lils - powiedział do mnie, więc udaliśmy się do mojego lokum. - Ładnie - pochwalił i zamknął za sobą drzwi. - Jak tam, malutka? - usiadł na fotelu.
-Spoko - usadowiłam się na łóżku. - Ally wydaje się być spoko, znam go trochę.
-A jego dziewczyna?
-Taka trochę dziwna - skrzywiłam się. - Tevez jeździ po niej jak po burej kurwie, a Morata tylko ją tuli.
-Dzwoń jak coś będzie nie tak, dobrze?
-Oczywiście, tatku - uśmiechnęłam się. - Crissie też deklarowała pomoc.
-Co ty nie powiesz? - zainteresował się.
-Dała mi radę jak mam obchodzić się z piłkarzami Realu. Jakbym nie przyjaźniła się z tymi dwoma z Francji - szepnęłam.
-Martwi się o ciebie, Lils - mruknął.
-Może? - wzruszyłam ramionami.
-ZAMKNIJ SIĘ JUŻ! - wydarła się Unice.
-Chyba nie lubi Teveza - powiedziałam.
-Będziesz miała wesoło - poklepał mnie po kolanie i wstał. - Zjesz ze mną kolację?
-Tak.
-Świetnie - cmoknął mnie w czoło i wyszliśmy. - Carlos, co ty tu rozrabiasz? - zwrócił się do niego po angielsku.
-Nie lubię jej i chcę uświadomić mu, że ta siostrunia Torresa to jego największy błąd w życiu - odpowiedział.
-Od kiedy jesteś taki pomocny? - uśmiechnął się.
-Odkąd wiem, że go okłamuje. Puszcza mu bajerę, że uczy się włoskiego i zaraz przeniesie się do Włoch, a to gówno prawda. RealMadridTV dało jej podwyżkę i awans. Nigdy nie postawi Moraty przed karierą.
-Żartujesz? - szepnęłam.
-Zachwycające, co? Tevez ratuje świat! - zaśmiał się Pogba.
-Ciesz się, pajacu! - prychnął. - Może twoją dupę kiedyś też uratuję!
-Jak na razie to dupę Alvaro chcesz zrównać z błotem.
-Nie rozumieją? - spytał tatko i delikatnie skinął na Unice i Moratę, którzy nadal stali w kuchni i się przytulali.
-Oczywiście, że tak - roześmiał się Tevez. - Ona jest przydupasem Mourinho, doskonale zna angielski.
-Nie świrujcie zbyt mocno - poprosił, gdy szedł do drzwi. - Do wieczora, Lils - pocałował mnie w policzek.
-Pa, tatku - zamknęłam za nim drzwi.








3 komentarze:

  1. świetne ;) zapowiada się ciekawa historia ;)czekam na dalszą część ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się ;) Nie dość, że Morata, to jeszcze Canales xD Ciekawa jestem, jak będzie wyglądało ich dalsze mieszkanie razem i jak to wpłynie na związek Alvaro i Carli ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER! Uwielbiam twoje opowiadania a to jest wspaniałe :) zapraszam do siebie nana-lewy-milosc.blogspot.com Bardzo cie prosze o opinię.

    OdpowiedzUsuń