Sergio Canales zapukał do drzwi kumpla i czekał. Po chwili w progu stanął rozczochrany i zaspany Alvaro Morata. Przetarł oczy, podrapał się po nosie i bez słowa wpuścił go do środka.
-Fajnie cię widzieć, ziom - ziewnął i opadł na kanapę. - San Sebastian jest nudny i postanowiłeś wpaść do Włoch i zwiedzić piękny Turyn?
-Ciebie zobaczyć, ale nie przyleciałem na pogawędkę. Morata, wisisz mi przysługę i przyszedłem po spłatę - wypalił. Brunet jęknął i z butelki upił łyk Pepsi.
-Ty i twoje wyczucie czasu, blondasku - sapnął. - Co chcesz?
-Mieszkasz tu sam? - rozejrzał się po przestronnym apartamencie.
-Tak - pokiwał głową.
-Mam dla ciebie współlokatora.
-Nie szukam nikogo takiego - roześmiał się. - Dobrze mi samemu - wyszczerzył zęby. Sergio nie mógł mu przyznać racji. Wszędzie leżały jego ubrania, jedzenie, gry, pady, książki... Królewicz w swoim śmietniku, tfu... znaczy się królestwie. - A jedyny współlokator, którego bym chciał pod dachem woli być gdzie indziej - dodał z nieskrywanym żalem.
-To laska, pajacu - westchnął.
-Laska? - wyprostował się. - Chcesz mi tu zakwaterować laskę w ramach przysługi? - spytał.
-Tak - potwierdził Sergio.
-Chyba cię pojebało - popukał się w czoło. - Mam już dziewczynę, która mnie zakatrupi za to, że zamieszkam z laską!
-Przecież Unice nie chce z tobą mieszkać! - warknął Canales.
-To nie zmienia faktu, że mnie zabije.
-Morata, uwierz, że sytuacja mnie zmusza do tego co robię. Kombinowałem już na wszystkie sposoby i zostajesz mi ty! Ally, nie bądź łajzą!
-Sergito, o co chodzi? - przyjrzał mu się uważnie.
-Wiesz, że moja Cristina jest z wpadki?
-Że mamusia albo tatuś umoczyła na boku? - zarechotał.
-Tatuś. Dziany koleś, niczym Midas obecnej Francji. Problem w tym, że Cristina ma go gdzieś, ale facet oprócz mojej Cris ma jeszcze dwoje dzieci. Henri studiuje w Paryżu, a Lily w Turynie. Tatuś bardzo dba o swoje potomstwo, nie powiem. Cristina co miesiąc dostaje potężny przelew, tak samo pozostała dwójka. Problem jednak w tym, że każde z nich wychowało się z matką, a Lily nie...
-Czekaj! - przerwał mu. - Pogubiłem się trochę. Rozumiem, że Lily ma zamieszkać ze mną, bo...? - machnął ręką.
-Dobra, od początku - westchnął. - Yves Verges ożenił się z śliczną Angielką i miał z nią syna.
-Henri! - pstryknął palcami Morata zadowolony z tego, że tak szybko kojarzy fakty.
-Miał rok, gdy się rozwiedli. Potem Yves spotkał Carmen León i się w niej zakochał. Ślub, córka i żona umarła przy porodzie. W między czasie zaliczył skok w bok. Podsumowując: Henri miał matkę, z którą mieszkał w Londynie, Cristina mieszkała z matką w Santander, ale matka Lily zmarła, więc była wyłącznie pod opieką Yvesa.
-I co mi do tego? - ziewnął.
-To, że koleś pilnuje jej jak oka w głowie. Mieszkała z koleżankami z roku, ale się pocięły i Lily mieszka teraz w hotelu. Verges szuka kogoś z kim mogłaby zamieszkać, ale kogoś młodego i odpowiedzialnego.
-Ty, komplemenciarzu! - puścił mu oczko i zaśmiał się wesoło.
-Stul się! - zniecierpliwił się Sergio. - Yves kocha Lily inaczej niż pozostałą dwójkę dzieci, czaisz? Przez kilka lat mieszkał w nią w Paryżu, gdzie chodziła do szkoły. Potem wysłał ją do budy z internatem, ale po trzech latach stwierdziła, że już nie chce tam być. Wiesz co zrobił? Zamieszkał z nią w Lille, bo była tam dobra szkoła i było w miarę spokojnie. Po roku zmieniła zdanie i wróciła do tego internatu. Najpierw mieszkała z jakąś ciotką, ale stara wykitowała i zamieszkała z koleżankami. Teraz się ścięły i koniec.
-Canales - zadumał się Ally. - Ty to wszystko to tak serio mówisz? - wstał i podszedł do drzwi wejściowych. Wyjrzał przez wizjer i rozejrzał się uważnie. - To nie jest żadna wkręta? Wiesz, zemsta Benzemy? Ostatnio go wkręciłem, że jakaś blondynka skasowała mu auto - zarechotał. - Wyleciał na parking w samym ręczniku!
-Nie, palancie! Wiem, że brzmię niedorzecznie, że to szaleństwo... Ale Yves postawił warunek: albo zamieszka z kimś zaufanym albo przenosi się na Sorbonę i zamieszka z bratem.
-A jej stary? - wrócił na kanapę.
-Ma odjechaną w kosmos rezydencję pod Paryżem, ale rzadko tam bywa. Prowadzi interesy w całej Europie.
-A moja Unice? Zabije mnie, że pozwoliłem zamieszkać tu obcej lasce... - urwał.
-Morata, jesteś moim dłużnikiem. Nie wykręcaj się!
-Pojebało mnie - wzniósł oczy do nieba. - Dawaj ją tu. Najwyżej ród Torresów mnie zgładzi - wzruszył ramionami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz