7. Mokra miss.

Wypadłam z pokoju wystrojona w czarne dresy Nike. Wybierałam się na jogging z Rafą.
Ze słuchawkami w uszach śmigałam sobie po kuchni i robiłam kanapkę.
Przymknęłam oczy i pozwoliłam, żeby muzyka sączyła mi się wprost do środka mnie.
Nagle poczułam na sobie ciepłe dłonie, które wsuwają mi się pod rozsuniętą bluzę i głaszczą nagie plecy i brzuch.
-Rafael - zdjęłam słuchawki i odwróciłam się twarzą do niego.
-Cześć, moja dziewczyno - uśmiechnął się i pochylił, by delikatnie cmoknąć mnie w policzek.
-Wychodzimy - odsunęłam się i ruszyłam do drzwi, do których akurat ktoś zapukał.
-Cześć! - Fernando Lloretne mocno mnie uścisnął i obrzucił spojrzeniem od góry do dołu. - Gdzie się wybierasz taka szykowna?
-Teraz jesteś już moim przyjacielem? - wzięłam się pod boki.

-Owszem, gdy przestałaś zagrażać moim przyjaciołom.
-Zabawne - syknęłam.
-Zaczekam na dole! - zawołał Rafa i wyszedł.
-Nigdy nie zagrażałam - warknęłam.
-Nie, ale teraz idź. Varane czeka na dole - wcisnął mi na głowę swoją czapkę. - Lśnij, bo zaraz zostaniesz okrzyknięta WAG.
-Już jestem jego WAG, więc nie masz się czym podniecać - wzruszyłam ramionami i wyszłam.


Faktycznie błyskawicznie zostałam WAG. Do końca roku akademickiego zostałam też w Turynie, ale po przeprowadzce Unice wynajęłam mieszkanie. O dziwo tatko się nie buntował. Co kilka dni Rafa był u mnie albo ja u Rafy. Nie mogłam pojąć swojej głupoty! Miałam faceta swojego życia cały czas przy sobie, a przypadek sprawił, że wpadłam po uszy.

Dosłownie też wpadłam i to bardzo szybko. Kilka dni po ostatnich egzaminach urodziłam ślicznego chłopca. Rafa z dumą nosił go na rękach i każdemu pokazywał syna. Był dumny ze swojego małego Varene'a.






Jutro nowość na Unice :D